Recenzja | How to Fool a Liar King


Po dłuższej przerwie wracamy do krainy Eroolia, miejsca akcji gry How to Take of Your Mask. Co prawda, mój powrót do tej głupiutkiej, ale sympatycznej serii nie miał nastąpić tak prędko (bo wciąż czeka na mnie masa dłuższych, lepszych produkcji), tak się jednak złożyło, iż w natłoku zajęć i innych hobby musiałam zdecydować się na krótszą przygodę. Cóż, oto ona.







How to Fool a Liar King to drugi tytuł w serii Eroolia i kontynuacja niedawno recenzowanej gry How to Take off Your Mask. W przeciwieństwie do jedynki A Liar King nie skupia się na prostych ludziach jakimi byli Lillia i Ronan, a na wielkiej polityce i problemach natury królewskiej. Akcja sequelu rozgrywa się bezpośrednio po wydarzeniach z poprzedniczki: Eroolia, królestwo zamieszkałe przez ludzi, nadal zmaga się z problemami wewnętrznymi, a Laarz, kraina lukrecji, wciąż pozostaje zagadką. Status quo jednak zmienia spotkanie króla darmozjadów z księżniczką kung fu.

Regina, mieszkanka krainy Ozzwa, w tajemniczy sposób ląduje w państwie Eroolia, a dokładniej gdzieś w lesie na obrzeżach cywilizacji. Chwilę później spotyka trójkę dobrze znanych nam mężczyzn: Juliego, Ronana i Marsa, zmierzających do Laarz, miasta lukrecji. Dziewczyna, która okazuje się być mistrzynią sztuk walki, dołącza do drużyny i wraz z pozostałymi kontynuuje wędrówkę do stolicy ludzi-kotów.

Wstęp do historii How to Fool a Liar King może wydawać się banalny i naiwny, ale jak się szybko przekonamy, zagadkowe przybycie Reginy do Eroolii okazuje się nie być przypadkiem. Bohaterka wpadła w oko magicznie uprzywilejowanej osobie na kocim tronie, która, z jakiegoś powodu, chce dziewczynę zmusić namówić do małżeństwa. Propozycja ta jednak stoi w sprzeczności z rodzącym się w Reginie uczuciem do Juliego; mimo okropnego pierwszego wrażenia, jakie mężczyzna wywarł na niej, bohaterka nie może wybić go sobie z głowy. W scenie konfrontacji obu stron dziewczyna stoi przed niełatwym wyborem: albo pozostanie wierna swoim towarzyszom, albo tymczasowo dołączy do osoby, która ją tu magicznie przywołała. Decyzja oczywiście należy do gracza i to od nas zależy, jak potoczą się losy Reginy.

How to Fool a Liar King przedstawia nam nową bohaterkę, Reginę, pochodzącą z oddzielonego od Eroolii  morzem państwa Ozzwa. O protagonistce z początku wiemy niewiele; z jej dialogów wynika, iż dziewczyna stara się usamodzielnić od starszego brata i ojca, a jej ojczyzna słynie ze sztuk walki, w których Regina okazuje się być mistrzynią. Ta umiejętność zresztą, poza zabiegiem humorystycznym, przyciąga uwagę Juliego, który oferuje bohaterce posadę ochroniarza w trakcie drogi do Laarz.

Regina jest nie tyle sympatyczna, co jej kreacja idealnie wpisuje się do konceptu gry. Podobnie było zresztą z Lilią, protagonistką How to Take off Your Mask, która ze swoim wybuchowym, surowym charakterem, przeplatanym jej słodkim i dziecinnym alter ego, miała służyć narracji, a nie odwrotnie. Tutaj praktycznie bez zmian powtórzono ten zabieg. Regina jest szczera, bezpośrednia i nie owija w bawełnę. Dodatkowo, jest podejrzliwa i wykazuje brak zaufania w początkowych relacjach z nowo poznanymi towarzyszami. Jej charakter zatem idealnie kontrastuje z Julim, który z postaci pobocznej w HtToYM awansował na drugiego, męskiego bohatera. W jego kreacji, jednakże pojawia się pewien problem...

Juli obok Babci i Marsa był, moim zdaniem, najciekawszą personą w HtToYM i bardzo ucieszył mnie powrót bohatera w większej roli. Nasz różowogłowy w poprzedniczce przedstawiony został jako zabawny, lekkoduszny, ale i kompetentny władca. Do pewnego stopnia był mentorem, dużo wiązało się z nim wątków humorystycznych, jednakże przede wszystkim Juli był osobą dwulicową - z jednej strony dobrze życzył Lilii i pomagał jej w rozterkach sercowych, z drugiej bezczelnie nią manipulował i wykorzystywał determinację dziewczyny do własnych celów. Jego zachowanie i stosunek do, jakby nie patrzeć, poddanych miał sens - przyjaźń swoją drogą, ale dobro państwa jest najważniejsze. W sequelu miałam nadzieję zobaczyć więcej tego samego, w większej skali i próbę wyjaśnienia, dlaczego Juli jest, jaki jest i czy to w zasadzie moralne tak traktować innych. Niestety, mężczyzna, którego dobrze znamy z pierwszej części, nie działa prawidłowo w drugiej.

Ale zaczynając od pozytywów: bohater na początku przygody wypada świetnie. Jest pogodny, przyjacielski, trochę głupkowaty i ogólnie sprawia wrażenie osoby, której łatwo zaufać. Regina jest jednakże innego zdania; dziewczynie szybko udaje się przejrzeć przez maskę bohatera i odkryć, iż uśmiechem i gadką-szmatką próbuje on tylko wyciągnąć z niej informacje o państwie, z którego przybyła. Od tego momentu protagonistka postanawia mieć się na baczności, a zarazem odkryć powód jego zachowania. Ten okazuje się być bardziej skomplikowany, niż Regina mogła sądzić, mimo to postanawia spróbować się z Julim zaprzyjaźnić. W relacji pary następuje przełom, ale, by nie było za łatwo, po chwili szczerości bohater odbudowuje wewnętrzne mury i wraca do bycia zimnym, kłamliwym draniem. Nie spodziewałam się tego, ale Juli w sequelu przedstawiony jest jako osoba skonfliktowana, autodestrukcyjna, która nie jest w stanie nawet podjąć walki z samym sobą. W końcu wewnętrzny konflikt prowadzi do samozagłady, a ta z kolei do lekkomyślności i szaleństwa, które niemal skutkuje rozpętaniem wojny. Mimo iż smutna i godna pożałowania, droga bohatera jest wyjątkowo dobrze napisana i, o dziwo, wcale nie gryzie się z pozostałą, komediową częścią gry.

Gorzej niestety wypada kreacja Juliego jako króla, Przede wszystkim, nie sprawia on wrażenia osoby kompetentnej. Bohater do Laarz przybywa praktycznie bez żadnego planu lub karty przetargowej, dla której ludzie-koty mogliby wziąć sojusz z Eroolią pod uwagę. Gadka-szmatka również nie pomaga mu nikogo przekonać o dobrych intencjach. Co jednak najgorsze, Juliemu w pewnym momencie odbija palma i popełnia czyn niegodny władcy. Niby stara się go usprawiedliwić wybuchem zazdrości, ale wątek ten jest tak bezsensowny, że głowa mała.











Jak już jesteśmy przy postaciach, muszę słówkiem wspomnieć o nowej kociej bohaterce. Myana, która swoją drogą jest protagonistką kolejnej gry w serii, How to Sing to Open Heart, wzbudziła we mnie bardzo mieszane emocje. Nie miałam wielkich oczekiwań po postaci, która dopiero ma swój debiut, ale bardzo się zawiodłam kreacją nowej lukrecji w obsadzie. Osobiście, dla mnie jej największym problemem (może to dziwnie zabrzmieć) jest jej głos, a dokładnie ton z jakim się wypowiada. Chcąc nie chcąc, Myana brzmi jakby była wiecznie pijana i im dłużej słucha się jej kwestii, tym bardziej irytujące się one stają. Nie wiem, czyj był to pomysł ani czemu to miało służyć, ale brzmi to strasznie sztucznie i niepoważnie, szczególnie, gdyż bohaterka też ma swoje problemy i na przestrzeni historii stara się im zaradzić.

W trakcie opowieści przewija się masa kolejnych nowych postaci: dwójka kocich strażników - sympatyczna Leona oraz niesympatyczny Simon, ojciec Lilii, Gao, oraz kilkuletni Lio. Oprócz tego powraca stara gwardia: Mars oraz Ronan. Wszyscy bohaterowie, oprócz Simona, wypadają ciekawie i z każdym wiąże się wątek humorystyczny. Co również ważne, postaci jest na tyle dużo, aby było różnorodnie, ale na tyle mało, że nie mylą się ze sobą lub dają się zapomnieć.

Pojawiają się również nawiązania do pierwszej części, How to Take off Your Mask. Chociaż Lilia i Babcia nie istnieją w sequelu, nadal przewijają się w dialogach. Juli ponadto wspomina o tajemniczym gangu, który maczał palce w porwaniu Ronana.














Do tej pory How to Fool a Liar King zapewne dla wielu może brzmieć jak dobra gra. Cóż, nie do końca tak jest. Fabuła i relacja głównych bohaterów wypadają lepiej niż przyzwoicie, lecz przychodząc otomkę jednokrotnie, w zasadzie nie ma do czego wracać. Tytuł składa się z siedmiu rozdziałów, z których trzy pierwsze służą jako tzw. common route. W nich dokonujemy wyborów, które z kolei kierują nas do jednej z dwóch ścieżek - jak już wspominałam, możemy pozostać z Julim i ekipą lub poznać bliżej osobę, która przyzwała Reginę do Eroolii. Problem polega na tym, iż którąkolwiek drogę nie wybierzemy, wszystkie wydarzenia oraz zakończenie pozostają te same. Podobna sytuacja była w How to Take off Your Mask z tą różnicą, iż mimo punktów wspólnych, tam opowieści rozgrywane były inaczej. Tutaj, jest to zrobione na jedno kopyto. Oczywiście zmieniają się sceny - kiedy w jednej ścieżce w danym momencie spotykamy postać X, w drugiej natrafiamy na postać Y, jednakże są to zmiany w zasadzie kosmetyczne. Jedyną motywacją do ukończenia obu rozgałęzień jest chyba tylko uzyskanie informacji na temat danego bohatera, ale te również nie są szczególnie interesujące. Sama jakość ścieżek diametralnie się różni - historia, w której towarzyszymy Juliemu jest o niebo ciekawsza niż ta druga i  to z niej dowiadujemy się zdecydowanie więcej. Ponadto, od rozdziału czwartego nie pojawiają się żadne nowe wybory i opowieść zmierza tylko w jednym kierunku.

Graficznie sequel prezentuje się lepiej niż poprzedniczka. Postacie są ładniejsze, dodano więcej teł oraz nowe efekty wizualne. Niestety, ilustracji nadal jest tyle, co kot napłakał - dodatkowo każdy wariant w galerii traktowany jest jako osobny CG przez co ich ilość jest zwyczajnie zakłamana. Muzyka w menu jest okropnie irytująca, a opening zwyczajnie słaby, ale to żadna nowość (w HtToYM było to samo). Głosy postaci są jak najbardziej w porządku i do niczego nie mogę się przyczepić.











Gra nie posiada jeszcze polskiej lokalizacji, ale ta jest obecnie w przygotowaniu. Mam nadzieję, iż tłumaczenie wypadnie lepiej niż w poprzedniczce, aczkolwiek nic nie stoi na przeszkodzie, aby zagrać po angielsku - język jest na tyle kolokwialny i łatwy, że raczej nikt nie powinien mieć z nim problemów.

Ostatecznie, trudno jest mi jednoznacznie ocenić tytuł. Z jednej strony jest to bardzo dobrze i szczegółowo przemyślana produkcja, z drugiej pewne głupoty przyprawiają o ból głowy. Przez wprowadzenie nowej postaci, Myany, w ogóle nie czekam na część trzecią, bo zwyczajnie wątpię, iż będę w stanie znieść jej głos przez kolejne pięć godzin. Właśnie, co do długości rozgrywki... Twórcy chwalą się, iż How to Fool a Liar King jest grą znacznie dłuższą od poprzedniczki, ale ja tego w ogóle nie zauważyłam - przejście obu tytułów zajęło mi pięć godzin.

Jeśli miałabym podsumować grę jednym zdaniem, powiedziałabym: idźcie lepiej zagrać w How to Take off Your Mask.


~Galeria~


P.S. Galeria jak i inne funkcje na blogu mogą nie działać prawidłowo na niektórych przeglądarkach. Zalecam używanie Chroma - na nim wszystko działa idealnie :)



Ponieważ sequel, How to Fool a Liar King, nie jest, moim zdaniem, tak dobry jak poprzedniczka, na giveaway (ponownie) przeznaczyłam grę How to Take off Your Mask. Aby zdobyć klucz za darmo należy poniżej napisać komentarz o jakiejkolwiek treści (tak się złożyło, że nie mam pomysłu na pytanie :)). Pierwsza osoba, która skomentuje post otrzyma kod na platformę Steam.

P.S. Nie obrażę się, jeśli napiszecie po prostu "dej" lub temu podobne :)

Uwaga! Kod znalazł nowego właściciela! Dziękuję za wzięcie udziału w giveawayu i zapraszam na kolejne!