Code; Realize zabiera nas do wiktoriańskiego Londynu skąpanego w parze i
ogniach przemysłu. W tym steampunkowym świecie przyjdzie nam kierować
losami Cardii, dziewczyny porzuconej przez swojego ojca, która od czasu
jego nagłego zniknięcia zamieszkuje samotnie opuszczoną posiadłość. Na
bohaterce prócz samotności ciąży również okrutne piętno - Cardia uważana
jest za potwora przez swoją trującą skórę, która potrafi przepalić
wszystko, z czym się styknie (nie licząc specjalnego materiału, z którego
wykonany jest jej ubiór). Szykanowana i znienawidzona przez mieszkańców
pobliskiej wioski Cardia staje się celem wojska, które zostaje wysłane z
misją jej likwidacji. Do tej jednak nie dochodzi, gdyż dziewczynę z rąk
żołnierzy ratuje zamaskowany młodzieniec, przedstawiający się jako
Arsène Lupin, złodziej i dżentelmen w jednym. Okazuje się, że chłopaka i
dziewczynę łączy ten sam cel - odnalezienie ojca Cardii, oboje zatem
łączą siły w jego poszukiwaniach. Wkrótce do drużyny dołączają kolejno:
pogodny i lekkoduszny genialny mechanik, Impey Barbicane; lekarz i
szalony naukowiec Victor Frankenstein; tajemniczy i ekscentryczny
arystokrata, Saint-Germain oraz z początku nieprzychylny naszemu
zespołowi, bohater wojenny i pogromca wampirów, Abraham van Helsing.
Razem wyruszają w przygodę pełną zagadek i przeciwności losu.
"Urodzenie się człowiekiem nie oznacza bycia nim. Człowiekiem stajemy się dopiero, gdy pokochamy z głębi serca drugą osobę. Zatem umiejętność kochania lub jej brak... Czyż to nie jedyna różnica między ludźmi a potworami?" (Arsène Lupin, tłumaczenie autorskie)
Przepis na grę idealną: wciągająca i pełna zagadek oraz niespodzianek
fabuła, idealny balans rozgrywki między akcją a rozwojem bohaterów,
przekonujący romans, żywe i głębokie postaci oraz pełna ciepła i
sympatyczna protagonistka, która kopie tyłki nie gorzej od męskich
postaci i dojrzewa wraz z postępem historii. Czy recenzowany tytuł ma te
wszystkie cechy? Tak! Czy zatem Code; Realize jest grą idealną? Jak
najbardziej tak! I wiem, że jeszcze stanowczo za wcześnie na werdykt,
jednak prawdą jest, iż moja ulubiona gra otome świeci przykładem dla
całego gatunku.
Fabuła produkcji stoi na niezwykle wysokim, wręcz niedoścignionym
poziomie. Historię zaczynamy nie wiedząc zupełnie nic ani o zewnętrznym
świecie, ani o sytuacji naszej protagonistki. Wcielając się w Cardię
stajemy się tabula rasą, czystą tablicą, na którą dopiero naniesiemy zarówno wiedzę, która przyjdzie wraz z kolejnymi przygodami, jak i uczucia, których z początku dziewczynie brak. Po opuszczeniu posiadłości
czeka nas niezapomniana przygoda, którą przyjdzie nam ukończyć
pięciokrotnie, aby poskładać wszystkie kawałki układanki w całość. Nie
zabraknie tu niespodziewanych zwrotów fabularnych oraz podniosłych scen,
w tym romantycznych momentów. Dodatkowo gra w umiejętny sposób miesza elementy
komedii i tragedii, nie dając nam się nudzić. Immersja, którą
doświadczyłam, była przeogromna i często wracałam do przeżytych już scen,
aby ich doświadczyć ponownie.
Naprawdę długo czekaliśmy na taką protagonistkę jak Cardia. To fakt, że z
początku jest nieświadoma wielu rzeczy, a towarzysząc reszcie postaci
tak naprawdę uczy się na nowo życia, jednak cały ten proces jest tak
dobrze napisany i zrealizowany, że początkowe sztywne i bez emocjonalne
zachowanie Cardii wcale nie przeszkadza (jak np. u bohaterki Amnesii:
Memories), a wręcz fascynuje. Dziewucha jest zaradna i pojętna, robi duże postępy w nauce, a zdobytą na
treningach wiedzę bez namysłu stosuje w potyczkach. Z każdym z mężczyzn
utrzymuje dobry kontakt i każdy z nich ma nią jakiś wpływ, nawet podczas
indywidualnych ścieżek, co jest zabiegiem niezwykle rzadkim w grach
otome. Kolejnym elementem jest trująca skóra Cardii, będąca w dużej
mierze przekleństwem, ale wykorzystana w kreatywny sposób potrafi okazać
się zbawienna. To właśnie dzięki niej ta postać nabiera wyrazistości,
ale i smutku, gdyż jakby nie patrzeć pozbawiona jest kontaktu cielesnego
z przyszłym ukochanym.
Code; Realize zawiera pięć ścieżek, po jednej dla każdej z głównych postaci męskich. Bohaterowie wzorowani są na klasycznych opowieściach angielskich i francuskich pisarzy XIX wieku: Abraham van Helsing (Dracula, Bram Stoker), Victor Frankenstein (Frankenstein, Mary Shelley), Saint-Germain (postać historyczna), Impey Barbicane (Z Ziemi na Księżyc, Juliusz Verne), Arsène Lupin (cykl opowieści, Maurice Leblanc) oraz wiele innych postaci pobocznych. Grę rozpoczynamy ścieżką wspólną, w której nasze wybory zadecydują później o indywidualnej opowieści. Z początku do wyboru otrzymujemy czterech z pięciu panów: van Helsinga, Frankensteina, Impeya i Saint-Germain, po których przejściu odblokowuje się Lupin, będący główną historią odkrywającą wszystkie karty fabuły (np. poznamy genezę samego tytułu gry). Wszystkie poszczególne ścieżki są osobnymi opowieściami, bez wspólnej osi fabularnej i prezentują odmienne przygody, warto zatem ukończyć je wszystkie. Co więcej, w konkretnych historiach chłopaków poznamy bliżej charaktery i motywacje postaci pobocznych (których autorzy również nie zapomnieli rozbudować).
Oparty
na postaci legendarnego pogromcy Draculi, van Helsing w naszej historii
jest rozsławionym bohaterem wojny ludzi z wampirami. Dzięki swoim
niezwykłym umiejętnościom bojowym otrzymał przezwisko "chodząca broń",
jednak sam nie szczyci się swoimi zasługami. Abe jest mężczyzną do bólu
poważnym, sarkastycznym, zimnym i niedostępnym, skrywającym uczucia pod
grubą warstwą lodu. Z pozoru to dupek i typowy archetyp tsundere,
jednak ma w sobie ogrom oryginalności, w którym nie można się nie
zakochać.
Historia
Abrahama jest w dużym stopniu wyciskaczem łez. Napięcie budowane jest
do samego końca, tworząc tym samym lekko ponury klimat, który wspólnie z
wciągającą fabułą tworzą bombową mieszankę. W moim przypadku
zaangażowanie emocjonalne było ogromne i nie przesadzę, jeśli powiem, że
przez cały czas grania żyłam tą historią (i jeszcze długo po jej
zakończeniu). Finał historii jest wybitny i mega satysfakcjonujący.
Abraham jest postacią genialnie napisaną, nie wpadającą w archetypy i z
wyraźną duszą. Mój osobisty faworyt, aczkolwiek pozostałe ścieżki
tworzą zaciekłą konkurencję.
P.S. Abraham jest największym trollem w grach otome. Kolejny plus dla niego ❤
Tego
pana zapewne nie trzeba długo przedstawiać. Victor jest młodym
naukowcem i geniuszem w dziedzinie chemii. W walce korzysta z
najróżniejszych mikstur i gazów powodujących najczęściej oślepienie
przeciwnika lub głośny trzask. Victor w dużej mierze jest
przeciwieństwem Abrahama - jest otwarty, przyjacielski i pogodny, a
dodatkowo niewinny i kochany. Prawdziwy z niego słodziak, aż się chce
przytulić i wyściskać! Nie oznacza to jednak, że jest to postać płytka -
co to, to nie!
W
przeciwieństwie do spokojnego usposobienia bohatera, jego ścieżka jest
pełna akcji i wybuchów. Oryginalna historia jest równie wciągająca co
pozostałych chłopaków, i podobnie do nich zawiera kilka mroczniejszych
elementów. Ponadto w ścieżce urzekła mnie dwójka postaci pobocznych i
łącząca ich relacja. Zakończenie jest spektakularne i słodkie, idealnie
takie jakie oczekiwałam. Nie zaangażowała mnie tak samo jak poprzednia,
jednak robi wrażenie i zapada w pamięć.
Osoba
Saint-Germain'a jest wzorowana na historycznej (i tajemniczej) postaci o
tym samym imieniu. W grze nasz bohater pełni rolę pana domu i
gospodarza naszej drużyny, udostępniając jej własną posiadłość. Hrabia
jest człowiekiem zagadką i ekscentrykiem do tego stopnia, że ciężko
odgadnąć co siedzi mu w głowie. Względem towarzyszy jest przyjacielski i
uprzejmy, często udziela życiowych rad i zdaje się rozumieć wszelkie
nieszczęścia w życiu Cardii.
Ścieżkę
hrabiego najkrócej można opisać, jako nieprzewidywalną. Historia jest
mocno zakręcona i szalona, to jednak same zalety! Dodatkowo, w
pierwszej połowie opowieści doświadczymy sporej dawki strachu i
niepewności, niczym rodem z horroru. Hrabia, jego przeszłość i obowiązki
zostały wyśmienicie zgrane, a sam bohater wiele zyskał po ograbieniu z
otoczki tajemniczości. Do gustu przypadł mi również finał, będący chyba
najbardziej gorzkim ze wszystkich dostępnych (nie licząc bad endingów).
Efekt końcowy genialny, nie przeszkadzał mi nawet nadzwyczaj kuriozalny
design hrabiego.
Bohater Z ziemi na księżyc Juliusza Verna jest wybitnym mechanikiem i
wynalazcą marzącym o postawieniu stopy na naszym ziemskim satelicie.
Swojemu marzeniu poświęca sporo czasu i sił, jednak to pomoc naszej
drużynie jest chłopaka priorytetem. Impey jest skrajnym lekkoduchem i
optymistyczną do przesady osobą, do tego pełną humoru i komizmu (czym
często naraża się pozostałym). Ciągle bywa głupkiem i (kiepskim)
flirciarzem, jednak nie da się go nie lubić.
Opowieść
chłopaka jest zdecydowanie najlżejszą i najzabawniejszą w całej grze.
Ciężko tu uświadczyć cięższych momentów, ale to dobra odmiana od
pozostałych historii. Ścieżce towarzyszy sporo humoru i przygody, która
ponownie dowodzi jak oryginalne potrafią być poszczególne opowieści
bohaterów. Do tego zdecydowanie na plus zasługuje tajemnica naszego
bohatera, która choć zauważalna od pierwszego spotkania, wyjawiona
zostaje dopiero w osobistej opowieści. Nie nudziłam się ani przez
chwilę, chociaż Impey nie jest postacią w moim typie i w każdej innej
produkcji zapewne niezmiennie by mnie irytował (ale to Otomate, oni nie
potrafią tworzyć frustrujących postaci).
Nasz
pierwszy towarzysz jest samozwańczym złodziejem - dżentelmenem,
wzorowanym na postaci stworzonej przez Maurice'a Leblanca. Arsène jest
młodzieńcem pełnym werwy, szaleńczo odważnym, pewnym siebie ale i
przebiegłym oraz sporadycznie aroganckim. Ma pogodną, towarzyską naturę i
nie szczędzi komplementów płci pięknej. Podobnie jak książkowy oryginał
ograbia jedynie złych i podłych, niczym Robin Hood. To prawdziwy złoty
chłopak, praktycznie bez wad. Jego historia odblokowuje się dopiero po
przejściu wcześniejszych czterech i jest kanoniczna.
Główne
ścieżki poprzednich produkcji (Hakuoki - ścieżka Hijikaty, Amnesia -
ścieżka Shina; Norn9 - ścieżka Kakeru) nie trafiły mnie w serce i ciężko
mi było zaakceptować fakt, że twórcy wybrali akurat tych bohaterów do
promowania swoich tytułów. Opowieść Arsène jest do tej pory trzecią
(zaraz po Natsuhiko i Akito z Norn9) kanoniczną historią, która, według
mnie, faktycznie zasługuje na bycie kanonem. Jest świetnie napisana,
wciągająca i rozwiązuje wszelkie zagadki towarzyszące nam od prologu.
Jedyny mój zarzut, który ginie w morzu "och i "achów" to sam bohater,
który jest zwyczajnie zbyt idealny. W żaden sposób nie zaburza to
odbioru całości, jednak nurtuje mnie to, iż nie można nic zarzucić
bohaterowi. Finał jest oczywiście satysfakcjonujący (nawet bardziej od
reszty) i cudowanie wieńczy naszą przygodę z tytułem.
Code; Realize udało się to, co wydawało mi się niemożliwe - wszystkie,
absolutnie wszystkie ścieżki niezmiernie mi się podobały. Każda z nich
prezentuje wysoki poziom, począwszy od fabuły, po bohaterów i
oryginalność przygód. Co prawda obrałam swojego faworyta (w głównej
mierze przez zaangażowanie emocjonalne), jednak równie dobrze mogłabym
każdą osobną historię nazwać swoją ulubioną.
Postaci poboczne nie mają się czego wstydzić, ponieważ twórcy
doszlifowali je do błysku. Ich charaktery, style obycia i motywacje są
wyraziste i usprawiedliwione. Nawet antagoniści są sympatyczni i można
do pewnego stopnia zrozumień ich poczynania, a nawet im współczuć. Na
szczególną wzmiankę zasługują Delacroix, bardzo uroczy, mimo wrednego
charakteru dzieciak, "zimnokrwista" królowa Wiktoria oraz Herlock
Sholmes, który niestety występuje bardzo sporadycznie.
FUN FACT: Zniekształcenie imienia Sherlocka Holmesa na Herlock Sholmes nie jest przypadkiem i ma swoje uzasadnienie. Autor opowieści o Arsène Lupinie, Maurice Leblanc, zapożyczył postać najsławniejszego detektywa do roli przeciwnika swojego włamywacza - dżentelmena. Arthur Conan Doyle jednakże nie pałał sympatią do francuskiego pisarza i odmówił mu udzielenia praw autorskich do imienia Sherlock Holmes, zmuszając tym samym Leblanca do zmiany imienia postaci. Ten (widać na złość) tylko lekko je zmodyfikował i tak otrzymaliśmy historię Arsène Lupin kontra Herlock Sholmès. Code: Realize nijako nabija się z tej całej sytuacji przedstawiając nam Sherlocka Holmesa ukrywającego się pod sprytnym pseudonimem Herlock Sholmes i ścigającego Lupina.
Po
ukończonej osi fabularnej witają nas króciutkie historyjki w ramach
sequela, po jednej na chłopaka. Mimo, że krótkie serwują nam sporą
porcję humoru i fanservice'u. Jest na czym oko zawiesić ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Grę
możemy zakończyć na kilka sposobów: szczęśliwie (true end),
nieszczęśliwie (normal end) oraz super nieszczęśliwie (bad end),
który zarazem przedwcześnie kończy rozgrywkę. Dodatkowo, grę w
nadzwyczaj dziwny sposób możemy zakończyć już w prologu odmawiając
towarzyszenia Lupinowi. Bad endingi nie oferują dodatkowych ilustracji,
ale są wymagane do zdobycia trofeum.
Strona
wizualna stoi na najwyższym możliwym poziomie wśród tytułów visual
novel. Scenerie jak i bohaterowie wyglądają cudownie, na wyróżnienie
zasługuje paleta kolorów, pełna soczystych barw i wszechobecnego brązu
kojarzonego ze steampunkiem. Ilustracje są piękne i jest ich sporo dla
każdej z postaci. Muzyka również daje radę, chociaż nie zapada zbytnio w
pamięć (wydaje mi się, że jeden, czy dwa kawałki słyszałam już w innej
produkcji studia). OP jest świetny, chociaż jak dla mnie sama piosenka floatable nie porywa. Znani i lubiani voice aktorzy zostali dobrani
idealnie i dają niezły popis umiejętności w trakcie rozgrywki.
Edytorom
tekstu umknęło kilka błędów, także tłumaczenie nie jest wolne od
chochlików, jednak te pojawiają się bardzo sporadycznie i nie
przeszkadzają w oddaniu sensu zdania.
Co
ciekawe, niedługo po premierze gry napłynęło sporo zażaleń z powodu
zmiany przytaczania imion bohaterów. W oryginalnej, japońskiej wersji
postacie zwracają się do siebie po nazwisku, jednak te dłuższe są
skracane do kilku pierwszych liter, jak np. Frankenstein jest skracane
do Fran, van Helsing do Van. Amerykanie natomiast postanowili to
zmienić, i tak zamiast Frana widnieje Victor a Vana, van Helsing.
Przekształcenie skrótów nazwisk na imiona lub pełne nazwiska
rozwścieczyło niektórych fanów, jako, że zmiana ta stworzyła dysonans
między tekstem (angielska wersja) a głosem (japońska). Osobiście nie mam
nic przeciwko, nawet wolę zachodni sposób, jako, że dla Europejczyka
czy Amerykanina bardziej naturalne jest nazywanie kogoś jego imieniem.
Oczywiście szkoda, że tym samym słyszymy jedno, a czytamy drugie, jednak
nie jest to wielka wada i idzie się przyzwyczaić. Nie rozumiem tylko
czemu Van Helsing nigdy nie jest nazywany Abrahamem... Czyż "Abe" nie
brzmi słodziutko? (´*ω*`)
Prócz
wcześniej wspomnianych historyjek Code; Realize nie oferuje więcej
dodatków, ale zawiera standardowe opcje dla większości tytułów od
Otomate. Mamy oczywiście galerię z ilustracjami, utworami muzycznymi,
openingiem i endingami; "drogę bez początku" (path of genesis), w której
możemy przeskakiwać między danymi rozdziałami oraz glosariusz
zawierający terminy zbierane podczas rozgrywki.
Code; Realize nie bez kozery jest moim ulubionym tytułem otome (a poznałam
już ich wiele). Otomate wspięło się na wyżyny kreatywności i zaserwowało
nam spójną grę z cudownie wykreowanym światem, przekonującymi
bohaterami i silną protagonistką, na którą wszyscy od dawna czekaliśmy.
Czy powstaną jeszcze gry tak dobre jak ta? Nie wiadomo, ale dobra wieść
jest taka, że na horyzoncie już widać angielską lokalizację fan discu Future Blessings. Teraz tylko czekać do daty premiery!
* * *
Szczegóły wydania:
Deweloper: Otomate
Wydawca: Idea Factory | Aksys Games
Data wydania: 20 październik 2015 (USA)
Gatunek: otome / visual novel
Platforma: PS Vita (exclusive)
Łączna liczba ścieżek: 5
Voice acting: tak
Animacje postaci: brak
Do kupienia na:
Fizyczny nośnik: amazon.co.uk / amazon.com / ebay (120-200zł)
Wersja cyfrowa: PlayStation Store (144zł)
✮ - osobisty faworyt
Kupiłam niedawno wersję cyfrową gry na PS Store ze względu na przeceny (jak zobaczyłam jakie są przeceny to się rzuciłam tez na kupno konsoli, bo Code:Realize chodziło za mną już od długiego czasu) i się wręcz zakochałam! Mogą ulubioną postacią stał się Impey, jego ścieżkę wybrałam na początku ^_^ Został mi Lupin i jestem w połowie ścieżki Saint-Germaina.
OdpowiedzUsuńSuper! :D Bardzo się cieszę, że przybywa fanów C:R :D Też będę musiała ponownie ograć, ale to bliżej premiery sequelu :)
Usuń