[Recenzja VN] Love Choice: Distance ~Odległość liczona w biciach serca~





Nie rozstajemy się jeszcze z Love Choice, sympatyczną grą o tym, co w miłości najważniejsze. W poprzednim epizodzie dowiedzieliśmy się, jak możemy się stać lepszym partnerem dla swojej drugiej połówki, dzisiaj natomiast przedyskutujemy sens związków na odległość.

Love Choice to niewielka produkcja przypominająca rozgrywką visual novel. Gra na ten moment składa się z trzech niezwiązanych ze sobą epizodów: Love*GameDistance oraz najnowszy Detective. Ostatnim razem pod lupę wzięłam ten pierwszy, opowiadający o dwójce bohaterów, których wpierw musieliśmy ze sobą zeswatać, a potem utrzymać ich związek. Druga historia, Distance, traktuje o miłości na odległość i innych, w tym wypadku, przeszkodach do szczęścia, takich jak pasja i ambicja. Twórcy zapowiadają tworzenie coraz to nowych epizodów i udostępnianie ich za darmo dla posiadaczy gry.

Bohaterów Distance, Stana i Grace, poznajemy na przełomie lat 80 i 90, gdy są jeszcze dziećmi. Tata chłopaka prowadzi sklep z elektroniką, do którego dzieciaki z okolicy zlatują się oglądać kreskówki (akcja dzieje się w Chinach i w tamtym okresie telewizory nie były jeszcze częstym widokiem w domach). Pewnego dnia znajomym Stana towarzyszy czarnowłosa dziewczynka, która zamiast usiąść przed ekranem z resztą, okazuje żywe zainteresowanie grającemu w kącie radiu. Bohater, skonfundowany jej dziwnym zachowaniem, zaprasza ją przed telewizor, na co Grace, bo tak przedstawia się nieznajoma, odpowiada, że woli posłuchać muzyki klasycznej. Stan opuszcza kolegów i dołącza do niej, co zapoczątkowuje ich długoletnią przyjaźń. Po kilku dniach odkładania kieszonkowego chłopak kupuje koleżance zabawkowy fortepian. Prezent ten rozbudza w dziewczynie pasję do grania i wkrótce Grace dostaje od rodziców prawdziwe pianino. Mimo iż Stan miał najszczersze intencje obdarowując przyjaciółkę zabawką, instrument, zamiast ich do siebie zbliżyć, tylko poszerza powstałą z wiekiem między nimi przepaść.












W recenzji pierwszego epizodu wspominałam, że Love Choice to gra słodka, ale z moralizatorską nutą. Mimo iż to nadal ta sama produkcja, Distance odbiega od tego, czego zdążyliśmy już doświadczyć. Przede wszystkim, druga historia jest znacznie smutniejsza od poprzedniczki i miejscami nawet przygnębiająca. Pierwsza połowa opowieści tego jeszcze nie odzwierciedla, gdyż bohaterowie są dziećmi, ale prawdą jest, że im dalej, tym więcej goryczy niż słodyczy. Stan i Grace dorastają na naszych oczach i wraz ze wzrostem zaczynają zmieniać się ich cele oraz marzenia, W końcu dziewczyna opuszcza miasto, by uczyć się w szkole muzycznej i odległość odciska piętno na ich relacji. Miłość bohaterów, choć silna i budowana przez lata, napręża się do granic wytrzymałości. Stan zaczyna wyczekiwać każdej okazji do przyjazdu Grace, ale ta jest zaabsorbowana muzyką i karierą pianistki. Mijają lata, chłopak idzie do college'u, niedługo potem rozpoczyna studia, a w międzyczasie dziewczyna zdobywa upragnione wykształcenie i odnosi pierwsze sukcesy. W końcu, niemal przypadkiem, dochodzi do spotkania i Stan musi zadecydować, czy pozwolić Grace odejść i rozwijać swoją pasję, czy walczyć o tę miłość do końca. Od naszego wyboru zależy, jak potoczy się reszta historii.

Twórcy ponownie zaserwowali nam opowieść, na temat której można dyskutować i porównywać ją z własnymi doświadczeniami. Ukryty jest w niej również przekaz, który wpierw można pomylić z przestrogą, ale to tak naprawdę porada: pamiętajmy, by przede wszystkim żyć dla siebie samych. Przykład Stana i Grace dosadnie obrazuje, iż miłość do drugiej osoby to obosieczne ostrze, które potrafi zranić, jeśli poświęcimy jej wszystko. Czasami zatem lepiej dobrowolnie odejść i odsunąć się w cień, niżeli skazywać na cierpienie siebie i swoją połówkę. Distance, choć przedstawia trudny i bardzo subiektywny w ocenie temat, radzi sobie doskonale w opowiadaniu historii i wywołuje w graczu emocje towarzyszące bohaterom - będziemy się wściekać na Grace, wypłaczemy ze Stanem wszystkie łzy, ale przede wszystkim, będziemy brnąć dalej, licząc na szczęśliwe zwieńczenie losów naszych postaci. Zakończenia są tylko dwa (nie licząc tego złego na samym początku historii), co niestety jest sporą wadą. Rzadko czepiam się liczby endingów w grach, ale w tym przypadku tytuł tylko by zyskał na dodaniu jeszcze jednego, najlepiej neutralnego.













Gameplay również znacząco odbiega od swojego poprzednika. Kiedy w Love*Game rozgrywka była niejasna i wymagała kreatywnego myślenia, tutaj od samego początku jesteśmy prowadzeni za rączkę i to niestety czuć. Spędziwszy zaledwie kilka minut w grze, miałam wrażenie, że trafiłam z jednego ekstremum w drugie. W pierwszym epizodzie nie wiedziałam czasami, co robić i bez poradnika w życiu nie odkryłabym ukrytych opcji, w drugim natomiast gra nie pozwalała mi postąpić inaczej, niżeli zakłada scenariusz. Oprócz jednego dialogu na samym początku, który prowadzi do bad endingu, nie występują tu inne "złe" wybory. Nawet sceny, które wymagają od nas kliknięcia na dany obiekt w określonym czasie zapętlają się w nieskończoność, aby tylko nie pozwolić nam przegrać. Tym samym zdobycie obu zakończeń jest banalne proste, tym bardziej, że na ekranie są zazwyczaj tylko dwie, zero-jedynkowe opcje. Jednym słowem, niańczenie. Przez całą długość epizodu jesteśmy prowadzeni za rączkę i nie jest to bynajmniej przyjemne uczucie. Już chyba wolałabym rwać włosy z głowy i wściekać się przy Love*Game, bo tam przynajmniej mogłam ruszyć mózgownicą.

Nie mogę również nie wspomnieć o jednej niesławnej mini-grze. W pewnym momencie Stan i Grace postanawiają zagrać razem na pianinie. Wszystko fajnie, musimy jedynie klikać lewy przycisk myszy w rytm melodii, ale, no właśnie ALE. Zazwyczaj w segmentach QTE mamy jakieś wizualne oznaczenie, kiedy dokładnie mamy wcisnąć guzik - czy to znacznik na ekranie, czy ruch samej postaci. Tutaj nie ma nic. To znaczy powinna pojawić się biała ramka, ale ja tego nie uświadczyłam. Możliwe, iż był to bug, bo próbowałam wszystkiego (włączałam i wyłączałam dźwięk, zmieniałam wersję językową, aktualizowałam grę), a dziadostwo nadal nie chciało się pojawić. Mini-gry oczywiście nie da się nie przejść - trzeba próbować do skutku, inaczej nie popchnie się fabuły do przodu. Po iluśtamkrotnym razie w końcu udało mi się załapać odpowiedni timing z samego słuchu i zagrać poprawnie melodię, ale i tak ta scena, nawet dziś, odbija mi się czkawką.

Tłumaczenie tym razem kuleje i to nawet to angielskie. Ogólnie nie jest źle, jak najbardziej da się to czytać, ale zdarzają się elementarne błędy typu "watch a novel" (oglądać powieść). Tekst nie zawsze brzmi naturalnie - niby wiadomo, o co chodzi, ale dobór słów jest, łagodnie mówiąc, dziwny. Niektóre zdania to już w ogóle potworki, w których skopana została składnia lub zabrakło słowa, np. "How do you think we will like when we enter highschool?"- w sensie, że co? Jak będziemy wyglądać? Sprawdziłam tylko początek gry w polskim przekładzie, ale muszę przyznać, iż widać tycią poprawę. Baboli nadal jest masa, a zdania po prostu nie brzmią, ale to zawsze coś. Zresztą większości graczy i tak to pewnie nie przeszkadza.

Ciężko mi ocenić Distance, nie porównując go do pierwszego epizodu. Może gdybym zagrała w niego pierwszego (ale technicznie to niemożliwe, gdyż jest zablokowany aż do ukończenia Love*Game) wywarłby na mnie lepsze wrażenie pod względem gameplayowym. A tak niestety uważam go za downgrade. Love*Game był miejscami przekombinowany, ale miał w sobie tę magię, której następcy brak. Z drugiej strony, kolejna historia jest ciekawszą i głębszą opowieścią, której nie brakuje zarówno słodyczy, jak i goryczy. Mimo wszystko, nie potrafię nie polecić ich obu, bo kupując jedną i tak dostajemy drugą (a od września również i trzecią!).



~Galeria~



Szczegóły wydania:
https://steamcdn-a.akamaihd.net/steam/apps/939400/header.jpg?t=1565711257Deweloper/wydawca: Akaba Studio
Data wydania: 30.09.2018
Gatunek: visual novel, symulacja
Platforma: Steam
Język, angielski, polski i masa innych

Można kupić na: Steam