W teorii, gdy człowiek raz się sparzy, na przyszłość wie, aby nie tykać rzeczy, które zadały mu ból. Flagowa produkcja Śnieżnych Wilków, Always Remember Me, była, łagodnie mówiąc, kaszaną, której dema nawet ja, osoba bardzo uparta i wytrwała, nie dała rady ukończyć. Dlaczego, więc drugi raz wsadziłam rękę w ogień? I czy znów zabolało?
Jestem pełna podziwu dla Winter Wolves, ponieważ mimo bardzo kiepskich recenzji wciąż twardo stoją przy swoim i trzymają stałe, detaliczne ceny gier na Steamie. Podziwu niekoniecznie pozytywnego, gdyż, gdy taka Dogenzaka Lab na wyprzedażach zachęca do zakupu słabszych tytułów cenami rzędu 1/4 oryginalnej wartości, tak Wilki skąpią co lepszych rabatów (-33% max.) na gry, które nie są warte zakupu nawet po obniżce. Always Remember Me jest tego najlepszym przykładem. Co jednak, jeśli na allegro pojawia się oferta siostrzanej produkcji za symboliczną dyszkę? Nie wiem jak inni, ale ja w takiej sytuacji długo się nie zastanawiam.
Tytułowa bohaterka, Nicole, rozpoczyna swój pierwszy rok studiów w oddalonym o setki kilometrów od domu mieście na Florydzie. Dziewczyna, wprowadzając się do akademika dowiaduje się o tajemniczych zniknięciach, mających miejsce rok temu na terenie campusu, w których trzy różne dziewczyny wpierw zaginęły w tajemniczych okolicznościach, a po trzech dniach się odnalazły, nic przy tym nie pamiętając z całego zajścia. Sprawca nie został odnaleziony i sprawa przycichła, ale Nicole wkrótce odkrywa, że porywacz jest wciąż aktywny i groźny. Od tej pory bohaterka postanawia sama zbadać tę sprawę.
Odkrycie zagadki, choć wydaje się głównym celem gry, nie jest narzucone przez twórców i rozgrywa się jedynie "gdzieś z boku". Otóż na głównym planie mamy szkolne życie naszej bohaterki, wzbogacone o rozwijanie znajomości z czterema panami. Gra rozgranicza tajemnicę zniknięć od romansu do tego stopnia, że tytuł można ukończyć, skupiając się jedynie na jednym aspekcie. Możemy zatem w stu procentach skupić się na chłopakach lub poświęcić wszystko w imię rozwikłania zagadki, aczkolwiek "idealne" zakończenie wymaga rozwinięcia obu wątków na raz.
Nicole to siostrzana produkcja wspomnianej wcześniej gry, z wyglądem i mechaniką swojej poprzedniczki. Pojedyncza rozgrywka trwa trzy miesiące, które dzielą się na dni, a te z kolei na pory dnia. Każdy dzień możemy rozdysponować wedle własnej woli, wybierając aktualnie dostępne zajęcia, które zmieniają się wraz z mijającym czasem, np. popołudniu możemy iść do pracy, a wieczorem do kina. Wszystko to, aby w miarę możliwości jak najwyżej budować nasze statystyki postaci: zapał (zeal), pracowitość (diligence), towarzyskość (amity) oraz inteligencję (wit), które to odpowiadają naszym chłopakom. Każdy z panów preferuje inny typ osobowości i wymaga rozwinięcia innej statystyki oraz wymaksowania postępu związku, wyrażonego w formie procentowej. Sympatię chłopaków zwiększamy poprawnymi odpowiedziami podczas dialogów oraz obdarowywaniem ich prezentami. To jednak nie koniec, gdyż otrzymujemy również paski morale oraz energii, które mają za zadanie utrudnić nam zbieranie potrzebnych punktów do rozwijania głównych statystyk. Ostatnim licznikiem są wskazówki (clues), które obrazują postęp rozwikłania tajemnicy porwań. Z pozoru cały system może wydawać się skomplikowany, ale jest taki jedynie na papierze, gdyż podczas rozgrywki skupiamy się wyłącznie na trzech paskach (wskazówki, statystyka chłopaka oraz postęp związku), co jakiś czas uzupełniając wskaźniki morale i energii.
Co ciekawe, wszystkie sceny, prócz początkowych (które są skryptowane i odbywają się zawsze tego samego dnia) są zależne od statystyk i pojawiają się dopiero po przekroczeniu danego progu punktowego. Najlepszym tego przykładem są historie chłopaków - nowe sceny dostaniemy tylko, jeśli wypełnimy pasek związku do pewnego stopnia. Identyczna sytuacja jest ze wskazówkami - sprawa utknie w martwym punkcie, jeśli przestaniemy zbierać punkty.
Fabuła z początku przynudza długimi i sztampowymi scenami ekspozycyjnymi, ale im dalej, tym lepiej. Kiedy już poznamy wszystkie postacie i zaczniemy badać sprawę zniknięć historia wciągnie nas całych i nie puści aż do końca, chociaż sama w sobie nie jest najwyższych lotów. Sprawcę porwań rozpoznamy już w pierwszych tygodniach gry, na długo wcześniej od Nicole. Ogólnie cała ta kwestia, choć fajnie pomyślana, nie została dobrze zagrana, głównie przez bardzo słabą postać złoczyńcy i niedomyślność naszej bohaterki. Wątki szkolnego życia zostały o wiele lepiej przedstawione od głównego motywu produkcji - są tak zwyczajne i naturalne, że mogłyby mieć miejsce w rzeczywistości. Do tego nic nie przychodzi bohaterom łatwo i na swojej drodze napotkają przeszkody nie do pokonania, przez co całość nabiera słodko-gorzkiego wydźwięku.
Nasza protagonistka, Nicole to charyzmatyczna i sympatyczna sztuka. Przypomina mi typową bohaterkę szkolnych historii - wpycha nos zawsze tam, gdzie nie trzeba i pomaga wszystkim, nawet bez ich zgody. Daleko jej do ofiary losu (jak w co niektórych wschodnich produkcjach), do tego ma ten swój zadziorny i dowcipny charakterek, przez co nie da się jej nie lubić. Twórcy obdarowali ją również pasją do blogowania. Nie jest to jednak postać idealna, gdyż w sytuacjach zagrożenia zachowuje się jak idiotka, i aż ręce opadają, co czasami wyczynia. Ma to jednak swój urok, gdyż postacie bez wad są zwyczajnie nudne.
Wrażenia z poszczególnych ścieżek (kolejność rozgrywki):
Ted
Ted jest o rok starszym studentem kryminologii, prowadzącym sklep spożywczy w okolicy szkoły. Nicole spotyka go pierwszy raz podczas łączonych zajęć, na których oboje nie przypadają sobie do gustu, ale wkrótce znajdują wspólny język. Ted zdecydowanie nie jest łatwym w obejściu człowiekiem - jest wiecznie nadąsany (że się tak łagodnie wyrażę), surowy i gniewny, do tego każdą pochwałę odbiera, jako złośliwy żart. Typowy gbur i buc z kijem w tyłku, a mimo to słodycz sączy się z niego wiadrami.
Co by nie powiedzieć o Tedzie, trzeba przyznać, iż jest to postać przezabawna! Chłopak jest idealnym typem do utarczek słownych, co zresztą niecna Nicole wykorzystuje na każdym kroku, doprowadzając go do jeszcze większej furii :) Dziewięćdziesiąt procent ścieżki to przekomarzania tych dwojga i i wzajemne docinki, reszta to natomiast głębsza historia, która jest dopełnieniem charakteru bohatera. Najbardziej w ścieżce zaskoczyła mnie niepewność względem uczuć chłopaka, które aż do końca nie wiadomo czy są w pełni odwzajemnione. Pod tym względem najlepsza jest scena, w której odpycha on bohaterkę podczas pierwszego pocałunku :D Moja pierwsza reakcja: "Friendzoned?!" xD Wśród innych graczy spotkałam się z dwojaką opinią na temat Teda: albo jest wisienką na torcie, albo się go nie trawi. Dla mnie chłopak jest najlepszą postacią w grze, gdyż jako jedyny odrywa się od sztywnych archetypów. No i jego napady złości są super słodkie :D
Kurt
Chłopaka spotykamy feralnego dnia, kiedy to Nicole omyłkowo zagląda do męskiej szatni i widzi go roznegliżowanego. Kurt się tym jednak nie przejmuje, gdyż, jako futbolista amerykański może się pochwalić zacnym absem, a pierwszy (i nie ostatni) moment sam na sam wykorzystuje na zaloty do dziewczyny. Bohater nie grzeszy inteligencją, ale jest bardzo sympatyczny i wygadany. Relacja z Nicole to ponownie w głównej mierze docinki i uszczypliwości, w przeciwieństwie jednak do Teda, Kurt jest nadzwyczaj zdystansowany i spokojny.
Ze ścieżką Kurta również miałam sporo frajdy, chociaż całość wypadła już mniej oryginalnie. Zaprezentowane wątki już gdzieś dawno widziałam w tandetnych serialach młodzieżowych, lecz spięte w jedną historię zadziwiająco dawały radę. Bardzo polubiłam bohatera, nie tylko za absolutny dystans do złośliwości Nicole, ale też za lenistwo (w końcu statystyczny student!) i brak wyraźnie nakreślonego kierunku w życiu. W wątku zdecydowanie zabrakło mi dosadnego wyjaśnienia relacji chłopaka z rodziną, który nie został wyjaśniony należycie, a przecież był katalizatorem działań bohatera. Krótko podsumowując: jest dobrze, ale nie najlepiej (poza tym nie przepadam za flirciarzami :/).
Darren
Jak już wspominałam, Nicole jest fanką bloggowania i prowadzi własną stronę. Któregoś dnia napotyka się na bloga super popularnego Voix'a, który zyskał sławę dzięki rozległej wiedzy i elokwencji. Oboje wymieniają wiadomości i wkrótce (w dość niezręczny sposób) wychodzi na jaw, iż oboje siedzą obok siebie na zajęciach. Darren, jak brzmi jego prawdziwe imię, jest nieśmiałym i wycofanym z życia towarzyskiego młodzieńcem, który przy najzwyklejszym kontakcie z nieznaną osobą zapomina języka w ustach. Gdy przełamiemy pierwsze lody, chłopak okazuje się być przemiłym i uczynnym chłopakiem, który ze swoim mózgiem mógłby spokojnie wystąpić w "Jednym z Dziesięciu".
Bardzo poważnie podeszłam do historii chłopaka, jako że również nie mogę się poszczycić super towarzyską naturą. Faktycznie, nawiązałam nić porozumienia z bohaterem, jednak jego problemy miejscami wydały mi się wyolbrzymione i nieuzasadnione. Najlepszym przykładem są sceny zaraz przed zakończeniem, w których zachowuje się idiotycznie i sztampowo do bólu. Nie spodobało mi się również to, że w ciągu rozgrywki, w przeciwieństwie do pozostałej trójki, nie dowiemy się zbytnio o jego przeszłości (skąd się wzięła awersja do poznawania nowych ludzi?). Zdecydowanie na plus wyszły cała kwestia z blogowaniem oraz scena w kinie, która z pozoru totalnie zwykła i nieciekawa, potrafi zainteresować, a i nawet wywołać napięcie. Do tego świetnie wyszło zakończenie (zwieńczone najśliczniejszą ilustracją w grze ^__^).
Jeff
Rany... ta ścieżka wyssała ze mnie wszystkie soki życia. Fabuła jest mocno wahadłowa - z początku tragiczna, następnie, gdzieś przed końcem się poprawia, zakończenie jest znów fatalne, a epilog satysfakcjonujący. Z bohaterem jest analogiczna sytuacja - chłopak ma mocne zaburzenia osobowości, i ta zmienia mu się wraz z postępem historii. Zabieg zdaje się ciekawy, jednak twórcom wyszedł fatalnie. Chłopak przez ponad połowę historii jest cholernie irytujący (szczególnie ten pyszałkowaty uśmiech); wywyższa się ponad wszystko, nie będąc przy tym choć trochę zabawnym. Do tego jeszcze to jego hobby/powołanie (czy jak to tam nazwać)... o rany... koleś sobie wymyślił, że będzie... współczesnym alchemikiem! Serio! A jego pierwszym wynalazkiem będzie... eliksir miłości! Winter Wolves, co jest z wami nie tak?! Naprawdę myślicie, że ktoś kupi historię o kolesiu, któremu FMA wszedł za bardzo? Jeff jest znośny dopiero na niedługo przed finałem, ale i to nie trwa długo, gdyż zakończenie jest idiotyczne i bezsensowne! Twórcom chyba po prostu nie chciało się wymyślać niczego nowego i wkleili znany motyw z poprzednich ścieżek, nie zwracając uwagi na ciąg przyczynowo-skutkowy. Tragedia. Na szczęście sam epilog wypada w porządku i jakoś ratuje całość.
Zakończeń w grze jest w sumie dziewięć: cztery "normalne", cztery "specjalne" i jedno złe, przy czym dwa pierwsze się na siebie nakładają (zakończenie "specjalne" jest niejako epilogiem i następuje zaraz po "normalnym"; nie da się go zdobyć osobno). Warunki zdobycia danego finału są bardzo surowe, i niestety, poza fanowskimi solucjami nigdzie nie dowiemy się, co dokładnie mamy zrobić. Sama trzy razy pod rząd skończyłam marnie, aby w końcu przeczytać poradnik i skorygować błędy. Na końcu recenzji umieszczę co przydatniejsze wskazówki, jako że nawet solucje na necie potrafią zawierać fałszywe informacje.
Przyznam szczerze, z początku miałam spore obawy odnośnie systemu rozwijania statystyk. Jedyną tego typu produkcją, w którą grałam było niesławne ARM, a ta, jak już zdążyłam wspomnieć z tysiąc razy, nie zachęciła mnie do zgłębienia podgatunku - wręcz przeciwnie, obrzydziła mi go. Na szczęście po zagraniu w Nicole system ten powrócił do moich łask. Zbieranie punkcików nie jest żmudne i bezmyślne; wpierw trzeba rozpracować, która statystyka odpowiada danemu bohaterowi, a następnie ułożyć plan działania. Tytuł nie bez powodu posiada poziomy trudności (łatwy, normalny, trudny) - w zależności od wybranego trybu cyferki będą nam przybywały szybciej lub wolniej. Nasz cel, czyli tzw. "idealne zakończenie" ("normalne" + "specjalne") wymaga wymaksowania trzech wskaźników: wskazówek, statystyki bohatera oraz sympatii, lecz zadanie to wcale nie będzie proste ze względu na ograniczony czas rozgrywki, zależności jednych punktów od drugich i, co najważniejsze, wymuszoną przez twórców kolejność wydarzeń (wpierw tajemnica, potem romans). Dla wszystkich przeciwników budowania statystyk, czy po prostu dla wszystkich tych, którzy połamali zęby na rygorystycznych wymogach Nicole, twórcy zaserwowali system czystej visual novel z samymi wyborami podczas dialogów.
Mam mieszane uczucia odnośnie strony wizualnej. Z jednej strony postacie na spritach wyglądają wspaniale, z drugiej sylwetek i grymasów twarzy jest jak na lekarstwo. Pozy zostały szczególnie zrobione po linie najmniejszego oporu - gdy postać stanie po innej stronie niż zazwyczaj, zamiast nowej sylwetki otrzymujemy horyzontalne odbicie tej podstawowej (tylko Kurt i Darren posiadają dwie różne). Aby to jakoś zamaskować twórcy dodali bohaterom po kilka strojów, i te zmieniają się w zależności od okazji (nie obyło się bez marynarek i garniaków <3). Ciuszki są fantazyjne i śliczne, ale wśród nich skonfundowała mnie jedna suknia Nicole z potężnym dekoltem (może nie wyjęta żywcem z odpowiednika otome dla mężczyzn, ale jednak mocno odstająca od reszty), która, wydaje mi się, została wcześniej przygotowana dla drugiej wersji gry (o tym za chwilę).
Teł jest sporo i nie mam im nic do zarzucenia, czasami jednak tekst nie do końca oddaje charakteru miejsca, np. tekst twierdzi, że biblioteka jest opustoszała, a na obrazie widzimy ludzi stojących przy półkach z książkami. Tego typu niedopatrzeń jest jednak bardzo mało i większość pewnie w ogóle nie zwróci na nie uwagi.
Ilustracji jest skandalicznie niewiele. Każdy z chłopaków otrzymuje zaledwie trzy na całą grę, i to wszystkie ukryte w zakończeniach. Galeria w głównym menu, w której możemy obejrzeć nasze dorobki, niestety nie działa poprawnie i nie dość, że nie pokazuje wszystkich obrazków (są tylko te definiujące endingi), to jeszcze nie pozwala na odtworzenie samej ilustracji - zamiast tego należy rozegrać cały finał. Straszna głupota, szczególnie gdyż opcja "skip read" (przewijanie wcześniej przeczytanego tekstu) nie działa przy wyborze z galerii.
Same ilustracje jakością nie powalają. Są ładne, ale gdy się przyjrzeć poszczególnym elementom, natychmiast wyłapiemy defekty (krzywy nos, rozjechane oczy, itp.).
Z muzyką jest o wiele lepiej. Co prawda z jej ilością również nie zaszalano (dziesięć utworów w sumie), ale wszystkie są przyjemne dla ucha. Na wyróżnienie na pewno zasługuje gitarowa solówka pojawiająca się podczas scen suspensu.
Nicole to gra amerykańskiego dewelopera, także z oczywistych względów nie będę tu dyskutować o błędach tłumaczeniowych. Zamiast tego chciałabym nadmienić, że uwielbiam to, jak swobodnie postacie ze sobą rozmawiają. Użyty język jest bardzo naturalny, bardzo młodzieżowy i bardzo zabawny. Sama nauczyłam się paru nowych słówek, przede wszystkim terminów sportowych oraz określeń na "głupka" :D
Gdzieś w trakcie przechodzenia drugiej ścieżki dowiedziałam się, iż twórcy szykują alternatywną wersję historii - w niedługiej przyszłości ma zadebiutować wersja GxG (girl x girl), w której nasi panowie zostaną wymienieni na postaci damskie (które bardzo sporadycznie pojawiają się również tutaj). Nie wiadomo czy fabuła przejdzie recykling, czy Winter Wolves zgotuje coś świeżego, wiem natomiast, że w ową produkcję na pewno nie zagram.
Jakie są moje wrażenia odnośnie pierwszej gry od Winter Wolves, którą zdołałam przejść od A do Z? Cóż, zadziwiająco pozytywne! Tytuł jest całkiem długi (23 godz. na liczniku) i obfituje w przewidującą, ale ciekawą fabułę. Bardzo polubiłam się z Tedem i Nicole, właściwie to ta dwójka zrobiła dla mnie całą grę! Mimo całej mojej awersji do twórców (która już zresztą powoli przemija) z całym sercem mogę polecić Nicole każdemu. Nie ma, co się zrażać kiepskimi recenzjami na Steamie, tytuł jest wart zakupu na wyprzedaży (detaliczne 19 € to mocna przesada, ale za 13 € jest okej), a już na pewno trzeba brać, gdy ktoś rzuci na allegro za grosze!
* * *
Miniporadnik
Trzykrotnie dałam się pokonać grze i ostatecznie postanowiłam skorzystać z poradnika, który doprowadziłby mnie do szczęśliwego zakończenia historii. Jakież było moje zaskoczenie, gdy wskazówki okazały się błędne, a dyskusje na steamie tylko zwiększały dezinformację. Postanowiłam zatem przy okazji recenzji zamieścić kilka pomocnych tipów, które gwarantują zdobycie lepszych zakończeń.
Metoda sprawdzona przeze mnie na poziomie normal:
A) Normalne zakończenie:
- działa tak samo we wszystkich ścieżkach
- maksujemy sympatię z bohaterem (wymagane 90-100%)
- maksujemy statystyki bohatera (wymagane 900+)
- NIE rozwijamy wskazówek (statystyka nie może dojść do ~ 800)
B) Specjalne zakończenie:
- działa tak samo we wszystkich ścieżkach
- przez pierwsze dwa miesiące maksujemy wskazówki i statystykę bohatera (z naciskiem na wskazówki) -> pod koniec listopada nasze wskazówki muszą osiągnąć maksimum (900+), a statystyka bohatera ~ 800. Gdy brakuje nam punktów, koniecznie musimy zaopatrzyć się w książkę, dodającą jednorazowo 100 punktów.
- sympatię bohatera maksujemy dopiero pod koniec listopada -> z samych dialogów powinnyśmy uzyskać 30%, które w ok. 2 ostatnich tygodniach listopada należy rozwinąć do ~ 70% za pomocą prezentów.
- cały trik polega na tym, aby ostatnia rozmowa z bohaterem nastąpiła później niż ostatnia scena zagadki. Możemy to sobie zagwarantować poprzez nabicie sympatii chłopaka do ok. 70% i pozostawienie jej na tym poziomie, aż nie dotrzemy do opuszczonego budynku. Po tej scenie zdobywamy pozostałe 30%.
- im wcześniej rozwiązana zagadka, tym lepiej! Nie można się jednak od początku skupiać wyłączenie na wskazówkach - przyrost punktów wskazówek za pojedynczą czynność rośnie wraz z poziomem statystyki bohatera, aby przyspieszyć całe proces warto więc na początku zachować równowagę między tymi dwoma.
* * *
Szczegóły wydania:
Deweloper/wydawca: Winter Wolves
Data wydania: 17 października 2013
Gatunek: otome / visual novel / symulacja
Platforma: Steam
Łączna liczba ścieżek: 4
Voice acting: brak
Animacje postaci: tak
Do kupienia na:
Wersja cyfrowa: Steam (~ 85 zł)
Ach, Winter Wolves i ich cudowne mechaniki, przez które przy grze w "Always Remember Me" miałam ochotę wyrzucić toughbook przez okno. Chyba nic już nie zachęci mnie do sięgnięcia po ich gry, więc "Nicole" z czystym sumieniem sobie odpuszczę. Jedyna gra, w której do tej pory podobało mi się rozwijanie statystyk, to "Dandelion".
OdpowiedzUsuńTeoretycznie można grać bez tego chorego systemu, jak w zwykłą VN, tylko wtedy wychodzi jaka ta gra jest krótka. Nie wiem czy wiesz, ale jeszcze w tym miesiącu wychodzi sequel ARM xD Jestem ciekawa, co tam w nim nawymyślali.
Usuń