Recenzja | The Amazing Shinsengumi: Heroes in Love


Nie da się ukryć, że Japończycy wykazują specyficzną lekkość w ukazywaniu losów swoich bohaterów narodowych. Żeby nie szukać daleko przykładów: oto mamy otomkę o tytule The Amazing Shinsengumi, która przedstawia (z olbrzymim przymrużeniem oka) pięć wybitnych postaci Japonii XIX wieku. Dla nas, Polaków, może wydawać się dziwne (a wręcz kontrowersyjne) wydawanie gry, w której romansujemy ze znamienitą postacią historyczną, ale Japończycy jak widać nie mają z tym problemów. Nawiasem mówiąc, ciekawie byłoby zobaczyć otomkę z polskimi bohaterami, jak chociażby Kościuszko, Paderewski czy Piłsudski. Już widzę te nagłówki TVNu i Gazety Wyborczej...


Historię rozpoczynamy, jako młoda mieszkanka Kioto (imię i nazwisko do wyboru), której świat właśnie się wali na głowę. Nasz dom, jak i sąsiedztwo stoją w ogniu, a my z resztą domowników próbujemy ugasić pożar. Gdy wszystko wydaje się już stracone, na pomoc przybywa Shinsengumi - elitarny oddział policji, o dość zszarganej opinii wśród mieszkańców. Ogień zostaje stłumiony a nasza bohaterka zaproszona do kwatery głównej do czasu znalezienia nowego lokum.

Gra nie odbiega niczym od pozostałych  tytułów studia Dogenzaka Lab. Podobnie jak siostrzane serie, The Amazing Shinsengumi przedstawia nam lekką historię, skupioną przede wszystkim na relacjach bohaterka - jej wybranek, pozostawiając resztę świata naszym domysłom. W trakcie opowieści zobaczymy inscenizacje kilku wydarzeń historycznych, w których udział brało Shinsengumi, zdecydowaną większość czasu spędzimy jednak w ich kwaterach na zacieśnianiu więzi.

Naszymi wybawcami jest piątka przystojnych kapitanów Shinsengumi, znanych z historii Japonii: Soji Okita, Hajime Saito, Shinpachi Nagakura, Sanosuke Harada i Heisuke Todo. Każdy z chłopaków ma inny charakter i z każdym przeżyjemy unikalne przygody, warto zatem dać wszystkim szansę. Ścieżki od początku się od siebie różnią i chociaż mają pojedyncze punkty wspólne, te zazwyczaj mają inny przebieg. Oto krótkie relacje ze ścieżek bohaterów (kolejność według ich ukończenia).


Ścieżka #1 - Shinpachi
Shinpachi jest miłym i pogodnym chłopcem o sercu na dłoni. Troszczy się nie tylko o swoich podwładnych, ale i o wszystkich mieszkańców Kioto, a o bohaterkę już szczególnie. Swoim zachowaniem przypomina starszego brata - chętnie słucha zwierzeń i pomaga w potrzebie. W sprawach sercowych jest bardzo skryty i nieśmiały, chociaż nie pomaga mu w tym częsty rumieniec na twarzy. Bywa zakręcony  i miejscami ciamajdowaty, ale tym samym nie da się mu odmówić uroku.            
     
Mam bardzo mieszane uczucia względem ścieżki Shinpachiego. Z jednej strony jego postać bardzo przypadła mi do gustu, podobnie jak większość historii, która obfitowała w akcję. Przez sześć rozdziałów bawiłam się wyśmienicie, końcówka natomiast mocno rozczarowała mnie masą głupot i nieuzasadnionych zwrotów fabularnych, rujnując tym samym całą zabawę. Idiotyzmów jest niestety na pęczki i nie da się koło nich przejść obojętnie, a wszystko to na przestrzeni jednego rozdziału! Wielka szkoda, gdyby nie fatalna intryga, byłaby to najlepsza ścieżka produkcji.




Ścieżka #2 - Hajime
Chłopak jest zdecydowanie bardzo specyficzną postacią - jest ponury, melancholijny, markotny i ma wiecznie przygnębioną twarz. Mimo, iż wydaje się chłodny i oszczędny w emocjach, po zamieszkaniu u niego bohaterki, okazuje się być sympatyczny i pomocny. W sprawach damsko-męskich jest całkowitym przeciwieństwem Shinpachiego - jest niedomyślny i bezwstydny, często zamiast stać i czekać, sam podejmuje inicjatywę. Bardzo poważnie traktuje rozkazy i jest niewiele rzeczy na świecie, które potrafią go namówić do postąpienia wbrew nim.

Ścieżka Hajime nie porywa, a on sam nie wzbudził we mnie sympatii. Nie podobało mi się, że miejscami zachowywał się nieadekwatnie do charakteru, a czasami wręcz przerażająco. Rozwój relacji z bohaterką był bardzo przyspieszony i zarazem pusty, bo tak naprawdę uczucie wzięło się znikąd. Jego design w samej grze różni się od tego na ilustracjach - na nich ma łagodną twarz i młodzieńczy wygląd, a w rozgrywce ostre rysy twarzy, które dodają mu lat. Niektóre jego grymasy wyglądają dziwnie lub komicznie, np. zawstydzony przypomina raczej żula spod Biedronki, niż zarumienionego chłopca.


Ścieżka #3 - Soji
Trzecim wybrankiem został Soji, który wyróżnia się groźnym spojrzeniem i złośliwym charakterkiem. Chłopak od początku jest z nami szczery do bólu, nie wykazując przy tym większego zainteresowania naszą osobą. Jest niezależny, powściągliwy, skryty i zuchwały, to jednak nie wszystkie cechy, które w sobie kryje. Swoje stanowisko kapitana traktuje z najwyższą powagą, jest oddany swoim przełożonym jak i poddanym.

Ścieżka Sojiego nie należała do nudnych, ale i nie oferowała fajerwerków. Prócz wspaniałego początku większość historii spłynęła po mnie jak po kaczce, nie zapadając zbytnio w pamięć. Twórcy w jednym miejscu chcieli pokazać nam jego niebezpieczną stronę, wyszło to jednak tak kiepsko, że bardziej żałowałam jego niż dziewczyny. Relacje bohaterów przez cały czas wydawały mi się suche, bez krzty ciepła i ograniczone do minimum. Nie podobało mi się również to, że po macoszemu potraktowano pewną ważną rzecz związaną z bohaterem. Szkoda, historia miała o wiele większy potencjał.


Ścieżka #4 - Heisuke
OMG! Ta historia jest zwyczajnie chora. Spodziewałam się lekkiej, zabawnej opowiastki, a dostałam istny horror!!

Heisuke jest dzieckiem zamkniętym w ciele dorosłego, i najwyraźniej ma się z tym dobrze. Z początku wydaje się to zabawne i słodkie, szybko się jednak okazuje, że chłopak jest szalony, absolutnie nieokiełznany i nieprzewidywalny. Robi co chce, kiedy chce i gdzie chce, nie licząc się ze zdaniem innych (w tym również bohaterki).

Ścieżka Heisuke musi być historią dla fetyszystów, gdyż nie sądzę, że ktoś o standardowych gustach, może się podczas niej dobrze bawić. Pełno w niej przemocy, brutalności i zmuszania do niecnych czynów, a scena w płomieniach jest całkowitym przekroczeniem granic dobrego smaku. Całość wypada okropnie i nie wpisała się w żadne moje gusta, trzeba jednak zaznaczyć, że przynajmniej mocno zaskakuje. Prawdziwy Heisuke Todo przewróciłby się w grobie, gdyby zobaczył co wyczyniło studio na podstawie jego osoby.


Ścieżka #5 - Sanosuke
Sanosuke przedstawia się nam jako pies na baby. Jest kobieciarzem i flirciarzem, nie ma problemów w kontaktach z kobietami i, jak widać, lubi je pozostawiać na cienkiej granicy między przyjaźnią a romansem. Wydaje się niestały w uczuciach i skakać z kwiatka na kwiatek, prawda jednak może wydać się inna. Sanosuke, podobnie jak Shinpachi, ma bardzo dobre relacje ze swymi podwładnymi i jest wzorem przywódcy.

Całe szczęście, że ścieżkę Sano zostawiłam na koniec, gdyż okazała się najsłodsza ze wszystkich. Relacje między parą były ciekawie zarysowane, a niesnaski niewymuszone przez autorów. Podobało mi się również, że ścieżka nie spieszyła się specjalnie z romansem, jak u większości facetów. Mam z nią najmilsze wspomnienia, zatem jest to mój nr jeden (chociaż zazwyczaj flirciarze trafiają na sam dół mojej listy).


A jak wygląda nasza bohaterka? Jeśli oczekiwaliście sympatycznej i rezolutnej dziewoi, trafiliście w bardzo złe miejsce. Dziewczyna jest uległa do bólu, poddaje się wszystkiemu i brak w niej asertywności. Jedynie w kilku miejscach wykazała się odwagą i ruszyła wziąć sprawy w swoje ręce, zazwyczaj jednak robi to, co jej się każe. Prócz gotowania, prania i cerowania nie zajmuje się niczym wyjątkowym, nie posiada również żadnych cech, które by ją wyróżniały od zwykłej kury domowej. Niestety, to kolejna protagonistka, na którą nie czekaliśmy. Mam nadzieję, że twórcy w końcu zrozumieją, iż fanki chcą silnej, zaradnej bohaterki, z którą nie tylko mogłyby się identyfikować, ale i która byłaby inspiracją. Naprawdę prosimy o aż tak wiele?

Fabuła stoi na średnim poziomie. Jak na tytuł traktujący o Shinsengumi - jakby nie patrzeć wojownikach, żyjących w czasie wojny domowej, mało tutaj walk i napięcia, związanego z zagrożeniem. Jeżeli takowe sceny już się pojawią, są ciekawe i wciągające, ale większość czasu to jednak sprawy codzienne i rozmowy w cztery oczy. Całość ma lekki i pogodny ton, brak w tym wszystkim jednak głębi. Na szczęście postaci dojrzewają wraz z historią, przez co nabierają naturalności.


Podobnie jak w innych tytułach studia Dogenzaka Lab, w The Amazing Shinsengumi wybory są bardzo iluzoryczne i odpowiadają bardziej wypowiedzianym słowom, niż czynom. Najlepszy przykład: jeśli mamy do wyboru: zrobić coś lub nie zrobić, protagonistka zawsze to zrobi. Wybranie negatywnej opcji spowoduje tylko to, że ktoś, albo coś zmusi nas do tego. Nie ma ucieczki przed odgórnym przebiegiem fabuły. Wybranie odpowiedniej reakcji, skutkuje podwyższeniem sympatii do wybranka lub utrzymaniu jej na obecnym poziomie. Niektóre, ważne z perspektywy opowieści wybory, mogą ją również zaniżyć. Od wyborów w grze tak naprawdę zależy jedynie finał jaki otrzymamy po jej ukończeniu.

Gra posiada trzy zakończenia do każdej z pięciu ścieżek i są one nazwane: ignition (zapłon), embers (żar) oraz crimson (gorąc). Odpowiadają one kolejno rozwojowi uczuć naszej bohaterki względem jej wybranka. Status sympatii do  danego mężczyzny reprezentuje "likability" (sympatia) i im jego procent wyższy, tym lepsze zakończenie otrzymujemy. W grze nie występują tzw. bad endingi (nieszczęśliwe zakończenia). Każdy z trzech rodzajów finałów jest bardzo do siebie podobny - różnice są na tyle niewielkie, iż czasem trudno określić, który z nich tak naprawdę jest najszczęśliwszy. Według mnie, jest to kiepski zabieg; autorzy mogli bardziej się postarać i urozmaicić zakończenia, aby odpowiadały rzeczywistemu przebiegowi historii - bo zdarzało się, że ending ignition pokazywał bardziej płomienne uczucie, niż w crimson.

Po ukończeniu głównych historii możemy rozegrać po dwa dodatkowe scenariusze dla każdego z piątki chłopaków. "Sequel" to krótka historyjka, obrazująca co działo się dalej z naszą parą, a "date" przedstawia coś na wzór randki. Niektóre bonusowe opowieści są zabawne, inne nieciekawe, u Heisuke natomiast dostajemy powtórkę z "rozrywki"... uh....

Strona wizualna The Amazing Shinsengumi wręcz zachwyca. Ilustracje są pięknie narysowane i ładnie pokolorowane. Kolory są żywe i przyjemnie ze sobą kontrastują. Postaci w grze również wypadają bardzo pozytywnie, jedyne zastrzeżenia mam co do Hajime, który to znacznie korzystniej wypada na obrazkach, niżeli w grze. Teł jest sporo i są równie mistrzowsko wykonane.

W czasie rozgrywki usłyszymy kilka melodii, i te choć przyjemne dla ucha, bywają wyraźnie zaloopowane. Ponadto, dane dźwięki pojawiają się w specyficznych sytuacjach, przez co słysząc rozpoczynającą się melodię, już wiemy co za chwilę się stanie. Gra posiada również jedną piosenkę, będącą openingiem, ten jednak nie jest w formie video. Szkoda.

Wiele osób narzeka na tłumaczenia gier studia, i niestety w tym przypadku muszę się z nimi zgodzić. Błędów jest naprawdę sporo, większość to tzw. typo, czyli brak spacji, przemieszczenie pojedynczej literki, itp. Gorzej, gdy w zdaniach są niepoprawnie użyte słowa (np. you're zamiast your), albo jest zachwiana konstrukcja całości. Zdarzało mi się siedzieć kilka minut i rozwiązywać zagadkę znaczenia co niektórych potworków, przykład poniżej:

Gra jest bardzo krótka, mi przejście wszystkich ścieżek i dodatkowych scenariuszy zajęło trochę ponad 16 godzin, przyznaję jednak, że zdarzało mi się minimalizować tytuł i powracać do niego po jakimś czasie. Średni czas przejścia to zatem ok. 10-15 godzin, w zależności od prędkości czytania i znajomości angielskich słów. Zdecydowanie krótko jak na tytuł od Dogenzaka Lab.

Co zasmuci niektórych (szczególnie fanki serii Hakuoki) w grze nie ma ścieżki Toshizo Hijikaty. Występuje on w tytule i odgrywa ważną rolę, nie możemy z nim jednakże romansować.

Nie da się ukryć, że The Amazing Shinsengumi jest jedną ze słabszych otomek od Dogenzaki. Moim głównym zarzutem jest nieskorzystanie z motywu głównego, jakim są Shinsengumi i ich historyczne przygody, a skupienie się na romansie. Domyślam się, że twórcy chcieli zrobić coś innego niż genialne Hakuoki od Otomate, traktujące o tych samych bohaterach, wyszło im to jednak kiepsko. Jeśli miałabym polecić tytuł z Shinsengumi w rolach głównych, mogę jedynie wskazać tę drugą grę. Pomimo moich mieszanym wrażeń, nadal czekam na nowe tytuły od Dogenzaka Lab. Liczę, że będą lepsze.

* * *



Szczegóły wydania:
Deweloper/wydawca: Dogenzaka Lab
Data wydania: 27 lipiec 2016
Gatunek: otome / visual novel
Platforma: steam
Łączna liczba ścieżek: 5
Głosy postaci: brak
Animacje postaci: brak

Do kupienia na:
Wersja cyfrowa: Steam (~70zł / ~ 45zł na wyprzedaży)
Dostępna również na: Google Play (mikropłatności)




- osobisty faworyt

1 komentarz:

  1. Nareszcie przeszłam grę i nareszcie mogę skomentować ją u Ciebie. Imho to jedna z najsłabszych produkcji otome, w jakie grałam, a szkoda, bo wygląda przecudnie. Heroina to uosobienie uległości, chociaż parę razy się stawia i umie niby zawalczyć o swoje. Poszczególni panowie mają potencjał, ale gra jest zbyt krótka i zbyt źle napisana, żeby go z nich wydobyć. Męczyłam się strasznie, próbując to przejść w jakimś w miarę sensownym przedziale czasowym.

    OdpowiedzUsuń